Witamy na naszym blogu !

 

Zajmujemy się kolekcjonowaniem i ratowaniem zabytków radiotechniki

i to zupełnie poważnie i merytorycznie.

 

 A że bywają posty mniej poważne ?

Pewnie tak, lecz osiągnięty emerycki wiek w pełni nas w tym usprawiedliwia -:)

 

Poza tym, wielką frajdę sprawia nam powrót do eksperymentów i przygód,

których nie zawsze dane nam było dokończyć w dzieciństwie.

 

Jesteśmy właścicielami i opiekunami eksponatów stanowiących zbiór :

 

K&B collection

 

prezentowany na naszej stronie:

 

www.retroradio.pl

 

A blog, jak blog - jest rodzajem pamiętnika oddającego szczęśliwe chwile

w towarzystwie naszych zabytków przy całym „pozytywnym zakręceniu „

towarzyszącemu tej pasji.

Czasem można tu znaleźć ciekawe i przydatne informacje,

zapraszamy i pozdrawiamy tych, którzy czasem zaglądają do naszego świata

 

Krystyna Jelińska i Bohdan Pieliński.

poniedziałek, 14 listopada 2011

CIEKAWOSTKA !!!

Penetrując w sobotę szrotową część targowiska, trafiliśmy na ciekawy zabytek. Przedwojenny aparat do elektromasażu. Nabylśmy go dość okazyjnie, tym bardziej, ze zdawał się być kompletny i w dobrym stanie. Tu na fotkach jeszcze zakurzony, ale wzięliśmy się do pracy i szybko nabrał zarówno wyglądu jak i sprawności. To już drugie tego typu urządzenie w naszych zbiorach. Pozwolę sobie przytoczyć moje ( B.P. )wspomnienie o tego typu aparacie: "Mam doskonale utrwalony w pamięci obraz stosowania takiego przyrządu w zakładzie fryzjerskim, który na początku lat 50-tych ubiegłego wieku odwiedzałem jako mały chłopiec. Szacowni panowie, po goleniu ( oczywiście brzytwą ), zlecali masaż twarzy wykonywany przy jego użyciu. Oczywiście wprawiało mnie to w przerażenie, gdyż przy intensywnym brzęczeniu twarz delikwenta poddawana była tajemniczemu rażeniu poświatą wyładowania elektrycznego. Ale widocznie tego typu masaż był skuteczny, skoro miał na to amatorów. Dziś po kilku dziesiątkach lat, wszedłem w posiadanie przedwojennego egzemplarza takiego przyrządu, sprawnego i być może nadal skutecznego?"
Co do układu elektrycznego, to niesprawny ( upływność ) kondensator pracujący w obwodzie wibracyjnego przetwornika napięcia trzeba było zastąpić bardziej współczesnym.
Jeszcze raz okazało się, że kondensatory, szczególnie te z papierową izolacją nie wytrzymują kilkudziesięcioletniej próby czasu. Ale to chyba oczywistość, że papierowa przekładka nabiera wilgoci i traci parametry dielektryczne.
Oryginalny kondesator ( ten w pięknej czerwonej, bakelitowej obudowie ) pozostawiliśmy na swoim miejscu.
A to wcześniej pozyskany do naszych zbiorów podobny przyrząd:
Przy okazji inny aparat, który posiadamy w kolekcji. Tym razem do zastosowań medycznych:
"Początek XX wieku owocował fascynacją niedawno odkrytych i technicznie dostępnych zjawisk elektrycznych. Jednym z wielu poszukiwań były próby zastosowania prądu elektrycznego do leczenia różnych schorzeń. Już ok. roku 1900 bywali lekarze urządzający seanse lecznicze poddając pacjentów działaniu prądu elektrycznego.Tego typu terapia stała się nawet bardzo modna ( niestety efekty lecznicze raczej urojone ). Pacjent trzymał w rękach dwie metalowe elektrody podłączone do przyrządu generującego zmienne napięcie ( nawet ponad 100 Vss ). Prawie krzesło elektryczne !!! Prezentowany eksponat, to umieszczony w pięknej drewnianej skrzyneczce, oparty na induktorze z wibracyjnym przerywaczem generator szpilkowego napięcia zmiennego. Amplituda impulsów regulowana zgrubnie poprzez odczep na uzwojeniu , oraz płynnie poprzez rdzeń wsuwany lub wysuwany do cewek induktora . Zasilanie z 1,5 V ogniwa galwanicznego. W szufladce elektrody wraz z kablami."
-To opis z naszej strony internetowej.
Bardzo chcemy zaprezentować na filmie działanie wyżej opisanych urządzeń, problem w tym, że trudno nam znaleźć aktora do odegrania głównej roli, będziemy jednak czynić starania, aby potomni mogli to zobaczyć, Cóż, w najgorszym razie ( o zgrozo ), sami się poświęcimy -:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz